Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/162

Ta strona została przepisana.
148JÓZEF WEYSSENHOFF

Chciałem jej zwrócić pieniądze, ale mi odpowiedziała: „Nie, to moje książki.“ — „Więc niechże pani zatrzyma z nich te a te, a resztę ja odeślę księgarzowi na mój rachunek; są nierozcięte i zupełnie nam niepotrzebne, więc je księgarz weźmie wzamian za kilka dzieł, których ja potrzebuję.“ — „Jaki pan dobry!“ Masz zupełnie wrażenie, że ci ktoś oddał na wychowanie czy przechowanie dorosłą córkę, tylko się trzymać trzeba, żeby ją nie pogładzić po włosach, albo nie pocałować w czoło na dobranoc. Słowem — jesteśmy, jak widzisz, z panią Darnowską już w najlepszej komitywie.
Konie twoje chodzą po trocinach i po torfie...

*

Był to list Tomasza, odpowiadający na list Zygmunta do pani Aliny, która odpowiedź swą osobistą zatelegrafowała.
— Tak — dodał pan Zygmunt — opis Tomasza przypomina mi ją taką, jaką była temu lat cztery, kiedym zaczął częściej ją widywać. Póki ma głowę wolną od wszelkiej myśli, jest bardzo miła: śpiewa, biega, cieszy się, że żyje — a że przytem naprawdę ładna, całość nic nie pozostawia do życzenia: bonne, belle et bete, klasyczna. W tej kondycji powinnoby się zawsze utrzymywać kobiety. Ale trudno znowu codzień zajmować się kobietą. Ja naprzykład zaniedbałem trochę jej wychowanie w ostatnich czasach, i naturalnie zaraz chimery, aspiracje, żale — cała niepotrzebna, bo źle wykonana, praca mózgowa. Stawała się zupełnie nudną. Teraz znowu dali jej zabawkę: parę lalek, iluzję, że