Tymczasem życie warszawskie płynęło, szumiąc i pieniąc się, to jest: gdy szumieli jedni, pienili się drudzy, gdy zaś drudzy szumieli, pienili się pierwsi.
Po wyścigach zabawy wielkoświatowe ustały w mieście, a przeniosły się gdzieindziej, do lasów i na pola, — nadszedł bowiem czas polowań. Pozostała jednak w Warszawie znaczna ilość osób niepolujących, a między temi wiele żon, opuszczonych przez mężów myśliwych, w sposób klasyczny, o którym mówi Horacy:
Manet sub Jove frigido
Venator tenerae coniugis immemor...
W mieście epoka umizgów i obiadów.
Pan Zygmunt, który podówczas miał lat czterdzieści i parę, skłaniał się już bardziej do rozkoszy stołu. Lubił i umiał jeść. Zapraszano go też chętnie, bo był wzorowym towarzyszem biesiady. Czy kto dawał obiad dla wielkiej jakiej figury i potrzebował zapełnić dwunaste krzesło, czy kto pragnął mieć un causeur w składzie gości, nie zapowiadającym wielkiego ożywienia, czy kto