Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/170

Ta strona została przepisana.
156JÓZEF WEYSSENHOFF

promienie. Chyba, że poruszano sprawy czysto finansowe, giełdowe: wtedy mieszał się do rozmowy, jednak nie w charakterze mistrza, lecz pojętnego słuchacza. Wątpię, aby złoto, błyszczące w mieszkaniach, w doświadczeniach i w rozmowach tych panów, imponowało Podfilipskiemu. Cenił może wartość ich wielkich warsztatów dla zarobku i dobrobytu klas biednych? Szanował może ich ogromną pracowitość osobistą, ich coraz rosnące zajęcie się szerszą sprawą ogólną?... Wątpię również, — bo pan Zygmunt mawiał o nich, jako o „nie naszych“, miał też pewne uprzedzenia rasowe, stosujące się wprawdzie głównie do indywiduów mniej bogatych. Nie miał tam także wiele do roboty ze swą misją cywilizacyjną; sfery te bowiem są bardzo podobne do odpowiednich sfer zagranicą, często świeżo z zagranicy przybyły, — a jeżeli osiadły tutaj dawniej i połączyły się już ściślej ze społeczeństwem miejscowem, nie zatraciły swych zalet, rzec można importowanych. Pan Zygmunt bywał więc tam widocznie dla swych interesów osobistych. Może też chciał znać te warstwy na wszelki wypadek, na wypadek jakiegoś szerszego działania, jakichś wyjątkowych okoliczności?
Nie można przewidzieć, coby był uczynił Zygmunt Podfilipski, gdyby żył dłużej.

*

Zstępował też czasem do grona ludzi, pracujących głową, literatów, artystów, prawników, lekarzy — i siał między nimi dyskretnie ziarnka swej filozofji. Nie ukazywał się jednak w pełnym blasku i chwale: olśniewać