Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/185

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO171

można pisać powieść albo haute comédie. A jak mi dadzą powieść, napisaną przez feljetonistę, czasem przez reportera — i mam w niej wszystkie niezgrabstwa językowe i stylowe, wszystkie naiwności obserwacji, wszystkie zardzewiałe sprężyny — dziękuję zato.
Podziwiałem często estetyczne poglądy pana Zygmunta. Chociaż literatura była dla niego tylko zabawą i wypoczynkiem, miał o niej nadzwyczaj wyrobione pojęcia. Nie wymieniał zwykle przykładów i nie dowodził poglądów swych na pojedyńczych dziełach lub autorach; rzucał raczej szerokie światła. Trudnoby mi zatem było wytłumaczyć w tem wspomnieniu, co myślał Podfilipski o całym szeregu polskich powieści, które nie zdają mi się podpadać pod tę ocenę. Ale same teorje były wymowne, powabne przez swą objętość — i jakieś inne od wszystkich. Po wysłuchaniu nie zawsze nabierałeś przekonania do samej teorji, ale dużo admiracji dla mówcy. Są takie teorje na świecie. Mówisz czasem na podstawie kalendarza humorystycznego, któregoś w całości nie przeczytał, a myślisz wogóle o cywilizacji. I teorja nabiera odrazu niezaprzeczonej wyższości i powagi. Podfilipski celował w tej sztuce uogólnień i przy każdej okazji, z którejby pospolity umysł nie skorzystał, on umiał szerzyć światło. Miał posłannictwo, nie zapominał o niem.
Pan Zygmunt, głosząc nam tego dnia smutne prawdy przy biesiadzie, pozostawał ateńczykiem; mówił poważnie i lekko zarazem, jakby te nauki nie kosztowały wysiłku myśli, jakby tylko były mądrym uśmiechem.