Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/206

Ta strona została przepisana.
192JÓZEF WEYSSENHOFF

— Około Bożego Narodzenia.
— Nie wiesz, z kim była ta awantura?
— Nie pamiętam. Gdzieś się to działo pomiędzy literatami.
Dłużej nie mogłem rozmawiać z Kostką z powodu jego obowiązków gospodarza. Wyciągnąłem Podfilipskiego z tłumu i, przyprowadziwszy go na miejsce, skąd widać było Kołczanowicza, pod azalją, wskazałem mu go:
— Czy poznaje pan pod tym kwiatkiem naszego oponenta, co to Delickiego chciał przekuć na swój sposób?
Widok ten nie podziałał Podfilipskiemu na wesołość. Otworzył szeroko oczy:
— Co to jest?! jak on wlazł tutaj?
— Został kasjerem u Kostki.
Pan Zygmunt skrzywił się i aż pobladł z gniewu:
— Niech sobie będzie kasjerem u samego djabła!
— Ale stracił miejsce na kolei... wie pan? — zapytałem.
— Naturalnie — rzekł Podfilipski, opanowawszy już niewłaściwy na balu wybuch złego humoru — kasjer kolejowy musiał przecie zdać kasę przed pojedynkiem.
— Więc strzelali się?
— Nie... potem się znowu nie strzelali. To cała historja. Dajmy jej tutaj pokój, dobrze?

*

Tańce szły wybornie; prowadziło je dwóch wytrawnych kierowników, postacią nie różniących się zdaleka od typu przyjezdnego młodzieńca, ale swobodniejszych,