Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/207

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO193

nie skrojonych na model żadnego z zagranicznych, ani miejscowych wzorów. Komendę ich ledwo było słychać, mieli całą armję wyćwiczoną, podwładną, ustawioną w vis-à-vis, w czwórki i w kwadraty. Armja ta, po ciężkiej tegorocznej kampanji, nabrała doświadczenia, działała pewnie i walecznie. Zwolnione w ostatnich dniach marsze podnosiły też ducha weteranów wielkiego sezonu. Ci weterani mieli od dwudziestu do trzydziestu lat, ale lata wojny liczą się podwójnie. Wiek nie stanowi o randze w tej broni, owszem, jest poniekąd przeszkodą. Kilku zamieszanych w szeregi podżyłych kawalerów i żonatych działało wprawdzie z wielką gorliwością, ale zasługa ich nie była tak szczerze ceniona, ani nagradzana przez damy, zwłaszcza, że bal ten był duży i tańcowała przeważna liczba panien, które przedewszystkiem z młodszych i dobrych tancerzy pragnęły sobie wybrać dozgonnego adjutanta.
Ja umieściłem się w korpusie inwalidów, nie mogłem się jednak skarżyć na towarzyszów broni, bo byli tam oboje państwo Kostkowie, Podfilipski i wielu innych. Żałowałem tylko, że nie widzę pani Elizy tańczącej — bo jest to prawdziwie estetyczna przyjemność patrzeć na nią w tańcu: płynie i wzoruje się, jak posąg, daje wrażenie ożywionego marmuru.
Póki szły walce i kadryle, ogólny widok sali, choć pięknej i przystrojonej kobiecemi sukniami, nie miał charakteru. Był to barwny, pachnący, ale pospolity tłum — saltans caterva. Dopiero hasło do mazura zmieniło pozór sali. Powstał najprzód zgiełk i walka o krze-