Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/211

Ta strona została przepisana.




XVI.
HAUTE SAISON.
(Ciąg dalszy.)

Cofając się pośpiesznie do bocznego salonu przed jakąś figurą mazura, przelatującą przez wszystkie pokoje, spostrzegłem panią Elizę, siedzącą nieopodal ode drzwi sali, ale usuniętą w cień. Przysiadła trochę, aby odpocząć od obowiązków pani domu. Za jej fotelem siedział Podfilipski. Lew udawał domowego kota: łasił się. Pani Eliza z konieczności odpowiadała mu przez ramię ze swobodnym uśmiechem. Oparła ciężkie, jasne włosy przeplecione brylantami, o ciemną materję fotelu i słuchała widocznie jakichś pochwał.
Ponieważ przy takim tłumie można wszędzie podejść niepostrzeżenie i bez niedyskrecji, zbliżyłem się do tej grupy, bardzo zaciekawiony, co też sobie mogą mówić.
...i skrytym wielbicielem — dosłyszałem koniec zdania Podfilipskiego.
Zadziwił mnie jakiś ciepły, nieznany mi ton jego głosu.
— Skrytym? dlaczegóż nie jawnym? — zapytała pani Eliza.