Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/232

Ta strona została przepisana.
218JÓZEF WEYSSENHOFF

— Jednak ludzie, którzy naprawdę wierzą i życie ułożyli stosownie do swej wiary i mają z religji zadowolenie wewnętrzne i pociechę na smutne dni — muszą być szczęśliwi?
— Nie, panie Jacku. Takie szczęście jest tylko dla umysłów bojaźliwych. Ludzie, którzy noszą całokształt świata w sobie, jak ja naprzykład, wyższe mają zadowolenia. Nie trzeba się bać myśleć, panie.
Weszliśmy znowu w ciche wnętrze kościelne, pachnące kadzidłem.
Około tej Wielkiejnocy byliśmy ożywieni z panem Zygmuntem chęcią do metafizyki i teologji. Pamiętam bowiem inną dyskusję, podobną nieco do poprzedniej, która wynikła nazajutrz przy obchodzeniu „święconych“. Skarżyłem się na wizyty, na urzędowe święcone, mówiąc, że święta są dla mnie z tego powodu najnudnieszą porą.
— Trudno — odpowiedział pan Zygmunt — to obowiązek.
— Chyba obowiązek towarzyski, od którego zresztą można się wykpić lub wykupić.
— Wszystkich obowiązków można się pozbyć tak samo.
— Jakto? — pytałem. — Za cóż tedy pan ma obowiązek?
— Za to, czem jest — za przepisy prawne, moralne, policyjne, towarzyskie, ulegające zmianom i przekształceniom, stosownie do czasu, miejsc i osób. Szanować je należy, oczywiście, bo są to paragrafy kontraktu spo-