Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/242

Ta strona została przepisana.
228JÓZEF WEYSSENHOFF

— Jednak przyzna mi pan — próbowałem spierać się dalej — że wykształcenie artystyczne pogłębia wrażenia, otrzymywane z dzieł sztuki. W malarstwie trzeba nauczyć się patrzeć, w muzyce — słuchać. Nie chodzi o to, żeby nauczyć się rozróżniać, co jest modne, a co nie, albo co się tak nazywa technicznie, co inaczej, tylko poprostu doskonali się zmysł wzroku, a jednocześnie subtylizują się i pojęcia.
— Czyli, że pan szuka w obrazie rzeczy, których przed dwoma laty nie widział, które zatem wówczas dla pana nie istniały. Teraz istnieją dla pana, ale znów nie istnieją dla innych ludzi, bądź-co-bądź wykształconych i pracujących mózgiem. Więc co pan wyniósł za korzyść z dwuletniej pracy i obserwacji? Zmienił pan zdanie — tyle tylko.
— Wydoskonaliłem zdanie, to co innego.
— To może zdawać się tylko. A przecież są dzieła sztuki, które odczuwa każdy bez przygotowań technicznych i komentarzy. Są także naprzykład obrazy, idące razem z epoką, dopełniające życie codzienne. Te ja lubię, i dlatego lubię malowidła pana Dudara.
— Czyż ja mówiłem, że ich nie cenię?
Malarz tymczasem, oglądając wypolerowane paznogcie, odezwał się, skromnie spuszczając oczy:
— Pozwolą szanowni panowie, że do dyskusji dodam parę słów czysto technicznej natury. Są różne rodzaje malarstwa. Rodzaj, który sobie obrałem, nie mówiąc o temacie, jest może śmiały, może nie uznany ogólnie,