Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/245

Ta strona została przepisana.




XIX.
MIŁOSIERDZIE.

Na trzeci dopiero dzień poszedłem do państwa Tomaszów Podfilipskich, przybyłych do Warszawy z dziećmi i panią Darnowską. Zastałem w hotelu tylko Tomasza, a przynajmniej tylko on do mnie wyszedł. Sprowadził mnie do restauracji. Miał minę tak ponurą, że odrazu zapytałem, co mu jest? Odpowiedział:
— Wypijmy butelkę wina, bo jestem od wczoraj tak zgryziony, że sobie rady dać nie mogę, i wiele rzeczy nie mieści mi się w mózgu. Wyobraź sobie — oddalamy Darnowską.
— Jakto? w czem zawiniła?
— Tyle zawiniła, że w ciągu kilku miesięcy jej u nas pobytu przywiązaliśmy się do niej, a ona do nas. Nie można wymarzyć łatwiejszego charakteru: ze wszystkiego zadowolona, za wszystko dziękuje; dzieci przepadają za nią, a ona za niemi; Mania już od biedy papla po francusku. A przytem, chociaż taka ładna, nigdy nie zauważyliśmy cienia nieprzyzwoitej zalotności do kogokolwiek. Było przecie u nas kilkanaście osób, i pokazujemy ją wszystkim, bo jest zupełnie dobrze wychowana, zupełnie osoba dobrego towarzystwa.