Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/247

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO233

— Nie przyjechała do Ustronia.
— Więc gdzieindziej...? Ufam, że nie zechcesz naszym kosztem osłaniać pani Darnowskiej?
Ruchliwa jego twarz od promiennego wyrazu nadziei przeszła znowu do wielkiej goryczy.
— Mój Tomaszu kochany — rzekłem, biorąc go za rękę — stary kolega cię nie zdradzi, ani podejdzie.
Opowiedziałem mu ze wszystkiemi szczegółami historję obiadu w Ustroniu i uboczną rolę, którą grała tam pani Darnowska.
— Tak — ale jeździła ze Zbarazkim — wszędzie ten Zbarazki! Ach, mówią i o innych, tylko mi ich Alinka już nie chciała wymienić. Proszę cię — dodał, biorąc mnie za obie ręce — powiedz mi, co wiesz o tej kobiecie.
— Wiem, że ma dobrą naturę — to mogłem zauważyć nawet osobiście, chociaż mało ją znam. Tak samo mogę prawie zapewnić, że Zbarazki nie miał przy niej tej roli, którą mu przypisują. Zapewnić cię o jej bezwzględnej uczciwości — rozumiesz, że nie mogę. Widywałem ją od czasu do czasu u niej. Przyjmowała samych mężczyzn. Kiedym się dowiedział, że brat ci ją przysłał na nauczycielkę, zadziwiłem się. Więcej nie mogę ci nic powiedzieć.
— Tak, ale i tego dosyć, aby zniechęcić Alinkę. Tymczasem zaczerpnęła ona innych informacyj, nietylko Odęckiej — i niestety — zgadzają się co do treści. Pojmujesz, że ja... ja zamknąłbym może oczy na niektóre przewinienia, bo mam przekonanie, że to jest kobieta