Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/248

Ta strona została przepisana.
234JÓZEF WEYSSENHOFF

dobra i z natury uczciwa. Jej nieszczęścia, brak oparcia, położenie bez wyjścia żony, opuszczonej przez męża — mogły ją doprowadzić do pewnych ustępstw, jeżeli wogóle ją doprowadziły. Ale cóż? — taka kobieta, jak Alinka, w której głowie nie powstała nigdy myśl nieczysta, ani przypuszczenie, że można dla rozkoszy poświęcić obowiązek — taki kryształ, jak ta kobieta — nie może ustąpić nic ze swych zasad, które nosi wysoko, bo ma do tego prawo. Jej moralność, to nie poza, przybrana dla ukrycia podłych instynktów, to nie płaszczyk, ale sztandar. To także nie moralność nasza okolicznościowa i paktująca ze słabostkami. Jabym jej nawet nie śmiał powiedzieć: zamknij oczy, przebacz, ludzie są słabi. Tak — ludzie, ale nie ona.
Mimo, że byliśmy w restauracji, wstał i chodził, rozprawiając gorąco. Na szczęście, w dużej sali, oprócz dwóch osób w przeciwległym końcu, nie było nikogo. Pomilczał przez chwilę, pogrążony w myślach, potem znów mówił z wyrazem tkliwego zakłopotania:
— Teraz znowu pytanie, kto jej ma wymówić miejsce i pod jakim pozorem?
— A więc pani Darnowska jeszcze nic nie wie?
— Jeszcze nic. Alinka mówi, że jej strasznie przykro, i prosi mnie, żebym się tego podjął... Jakże ja mogę? Co jej powiem? „Czy pani żyła z księciem Zbarazkim?“ — to przecie niepodobieństwo. Więc wymyślę jakich kilka łgarstw, a ona wytrzeszczy na mnie te swoje zaufane oczy i zapyta: dlaczego? — albo