Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/260

Ta strona została przepisana.
246JÓZEF WEYSSENHOFF

— Jak u nas gadać z ludźmi? poco gadać? Myślałem, że jest choć kilkudziesięciu, choć kilkunastu...
— Na kogoż pan tak narzeka? — zapytałem.
— Nie, bo to ostatecznie można stracić cierpliwość i może się odechcieć wszelkiego działania w kraju! Pokazałem dzisiaj komuś ten zeszyt. Komuś takiemu, o którym miałem wyobrażenie, że umie myśleć. No — i nietylko nie zrozumiał, ale mi powiedział, że bez bliższych objaśnień wygląda to na... Zresztą mało mnie obchodzi, co on myśli, dość, że nie zrozumiał. Zadziwi się pan, gdy powiem, że w tym małym zeszycie jest naszkicowana teorja życiowa człowieka, którego pan nie ma tak znowu za nic sobie...
— Niechże mi pan to pokaże — prosiłem zaciekawiony.
Oddał mi zeszyt do rąk. Na pierwszej stronie przeczytałem tytuł:

LE FRANC-PARLER D’UN GENTILHOMME

i motto:

De omni re scibili —
(Pic de la Mirandole).

Kiedym się wahał, czy dalej czytać, czy prosić o bliższe objaśnienia, Podfilipski mierzył mnie wzrokiem coraz pogodniejszym, nareszcie rzekł:
— To moje dzieło.
— Pan... także pisze?
— Tak, chciałem pisać i oto właśnie szkic mego dzieła, owoc długoletniego namysłu. Czy to kiedy napiszę? — nie wiem. Może nigdy. Nie jestem i nie chcę