Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/274

Ta strona została przepisana.
260JÓZEF WEYSSENHOFF

sza i bardziej przenikająca, niż z katedr Sorbony, albo uniwersytetu w Berlinie. Nie walczę ja przeciw nauce ścisłej i formularnej, tej jednak nabyć można wszędzie; ale doświadczać, uczyć się empirycznie i z prawdziwą korzyścią można tylko tam...
Wskazał palcem kierunek, w którym biegł nasz pociąg.
Wyraziłem znowu niektóre wątpliwości:
— Ten sposób wychowania dla bardzo małej liczby jest dostępny. Jest zaś inna strona wychowania, nawet szerszego, o którem pan mówi — poznać potrzeby własnego kraju. A tego młody człowiek zagranicą nie nauczy się.
— Nauczy się ogólnych potrzeb, wymagań i wykończeń życia — to więcej znaczy.
— Może dla jego osobistej przyjemności, ale nie dla pożytku, któryby mógł przynieść na miejscu, gdzie mu przeznaczono żyć.
Pan Zygmunt spojrzał na mnie z nieopisanym wdziękiem: w uśmiechu jego twarde przekonanie walczyło z przyjazną pobłażliwością. Rzekł mi:
— Nawrócę pana chyba dopiero zagranicą. A tymczasem zbliżamy się do niej i troska o te wszystkie drobne sprawy miejscowe będzie dla nas wkrótce czemś oddalonem, zapomnianem. Jutro będzie pan ze mną w raju.
Zauważyłem dopiero teraz, że nasz towarzysz podróży przestał czytać i zasunięty w kąt wagonu, wpatrywał się dość pilnie w Podfilipskiego.