Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO263
i szczere przyznanie się do winy. Pośliźnięcie się na tej ścieżce savoir vivre’u, po której tak dawno stąpał, bolało pana Zygmunta, jak wielkiego chirurga boli szkodliwe drgnięcie ręki, raz jeden w przeciągu całej karjery wydarzone.
Dbał przytem o księcia Zbarazkiego, choć go nie znał: człowiek ten należał do ulubionych przez niego, a nawet istotnie do najwyższych pod każdym względem sfer. Jakkolwiek Podfilipski mało co sobie robił z opinji publicznej, chciał mieć uznanie „u swoich“. Martwiło go też niewłaściwe zastosowanie teorji do słuchacza.
— Teorje moje nie są nigdy absolutne — mawiał.