Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/298

Ta strona została przepisana.
284JÓZEF WEYSSENHOFF

Nie wiem, czy myśmy go w siebie wchłonęli, czy on wiekuistym podszeptem kładzie nam w uszy swe namowy — dość, że żyje między nami, w nas — i to jest właśnie nieśmiertelność, ta ciągłość myśli między zgasłym człowiekiem, a światłością, która go przeżyła.
Ile razy zobaczę człowieka, który po wielorakich tajemniczych doświadczeniach wybił się z ciemności i stanął na widnem miejscu, równy wszystkim, ba, nawet wyższy od wszystkich, —
Ile razy dostrzegę powodzenie tej umiejętności życia, zasadzającej się na przytomnym obrocie ręki w danej chwili, na giętkości przekonań moralnych i społecznych, —
Ile razy między nasz tłum szary zamiesza się zesłaniec, otoczony blaskami Zachodu i zadumany problematycznie nad naszą nędzą, —
Ile razy spotkam niepodległego rycerza cywilizacji, walczącego z gminnemi uczuciami przyjaźni, miłości, altruizmu, — a na czole jego wyczytam szczytny indywidualizm, —
Ile razy wreszcie stwierdzę uzasadnioną pogardę dla naszych barbarzyńskich zwyczajów, nierozumnej tradycji i wszelkich rzeczy, które jego nie są, —
przypomina mi się Podfilipski.
Tak jest — żyje, krąży jeszcze ponad nami. Nie sądzę, aby się kiedy wcielił tak doskonale w jedną osobę, jak w postać ś. p. Zygmunta, ale z wielu ludzi dałby się jeszcze odtworzyć — nie przepadł.