Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/310

Ta strona została przepisana.
296JÓZEF WEYSSENHOFF

to dobrze? tego nie mogę zrozumieć. I trwoga mnie bierze, gdy się tylko oddalisz. Mam nadzieję, że już wkrótce, że jeszcze tego lata wszystko będzie urządzone i nie będę się rumieniła, przechodząc przed tą tablicą — wiesz! — gdzie zapisana jestem pod twem nazwiskiem.
Twój umysł, wolny od przesądów, podtrzymuje mnie. Kiedy mówisz, że wspólna nasza wola jest największem prawem, wierzę Ci. Ale gdy Cię niema, moja słaba głowa nie wystarcza mi do uspokojenia. I nawet tu, gdzie nikt nas nie zna, dlaczego kryliśmy się z wielu rzeczami? Tu przecie jest Europa i, jak sam mówisz, ludzie dawno przestali troszczyć się o cudze metryki ślubne. A jednak unikaliśmy większych zebrań, możliwych spotkań...
Za dziesięć dni, jak kazałeś, będę w Paryżu. Ponieważ mówisz, że tamto moje mieszkanie ma podobną zewnętrzną lodżjetę na Pola Elizejskie, jak nasza tutejsza, kupiłam wszystkie meble z tej naszej, nawet klatkę z papugą i serwis do kawy i wszystkie graty. Zdarli mnie trochę za to, ale myślę, na co przyjemniejszego mogłabym wydać swoje pieniądze? Zresztą, jeżeli będziemy mogli już oficjalnie zamieszkać w Paryżu na zimę, wszystko to się przyda. Proszę Cię jeszcze o jedną rzecz bardzo, bardzo: nie kupuj nic do mego mieszkania. Gdy zupełnie uregulujemy naszą pozycję, wtedy. Może to przesąd, ale już pozwól, że przy nim pozostanę.
Posyłam Ci cały mój światek serdecznych myśli, które musisz czuć czasami naokoło siebie, bo chodzą za tobą wszędzie.