Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/312

Ta strona została przepisana.
298JÓZEF WEYSSENHOFF

dziesz, kiedy jesteś na obiedzie u tej pani? A dzisiaj widziałem Cię sama, na własne oczy, jak jechałeś za rogatki i wiem dokąd — a ta pani była tam, wiem także napewno. Ja o niej nie mówię nic złego, bo jej nie znam, ale wiem, jaki Ty możesz mieć wpływ na kobietę. Jedna rzecz należy mi się chyba od Ciebie — pewne względy za wszystko, co dla Ciebie poświęciłam. Może tego nie cenisz, com poświęciła, ale zrozumiesz chyba, żem nieszczęśliwa oddawna i przez Ciebie. Przyjdź do mnie zaraz, chociażby była noc.

6.
Warszawa — dwa dni po poprzednim.

Mój najdroższy! Przebacz mi tę kartkę przedwczorajszą — byłam tak rozżalona i taka samotna i aż mnie serce bolało naprawdę, bolało w piersi. Niesłusznie Cię posądzałam, nawet mnie już uspokojono pod tym względem, ale równie mi źle, tylko słabiej jeszcze i smutniej. Nie mam prawa do wymówek, nie będę już nudziła — tylko nie gniewaj się już, przebacz i przyjdź.
Doniesiono mi wieści, krążące o mnie, tak bolesne, że musimy je rozpatrzeć. Ty poradzisz i obronisz mnie — chociaż, niestety, mają prawie rację!
Przyjdź dzisiaj, zaraz. Choćbyś miał jaką robotę albo wizytę, porzuć dzisiaj dla mnie. Wyobraź sobie, że umieram. Przecie rzuciłbyś wszystko, gdybym umierała. A doprawdy, że potrzebuję twej rady i pomocy, jak nigdy jeszcze...