Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/313

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO299
7.
Warszawa — Wielkanoc 189...

Kiedy mi pan napomknął tylko, że chce się ze mną rozmówić gdzieindziej, niż u państwa T., zgodziłam się — miałabym nawet bardzo wiele rzeczy do powiedzenia. Ale kiedy liścik pana dzisiejszy uprzedził mnie, że mam przyjść na obiad do restauracji, odrazu wydało mi się to niemożliwem. Jednak wahałam się i dlatego odpowiadam tak późno. Nie mogę. Udaję się do naszej starej przyjaźni, która nie wygaśnie przecie nigdy — i proszę osądzić, czy ja mogę to zrobić? Choć wiem, że to nie grzech sam przez się, jednak pozory będą takie złe, przypomną dawne czasy... A gdyby pani A. dowiedziała się o tem? Ale to nawet nie główny powód.
Pisze pan, że będą starzy znajomi. Cóżbym ja między nimi robiła? Niema już we mnie nic prawie z dawnej kobiety; zdaje mi się, że jużbym się nawet nie potrafiła ubrać, ani rozmawiać po dawnemu; nudziłabym was, a dla mnie to przypomnienie byłoby prawie przykre. Pana jednego chcę jeszcze zobaczyć, nawet koniecznie, ale nie w restauracji.
Pan przecie sam mi mówił, że trzeba zmienić dawny tryb życia, choćby tylko dla pozycji mojej towarzyskiej, pan sam wynalazł dla mnie to zajęcie i to kochane towarzystwo swej bratowej. Nie zechce pan, abym narażała swój drogi spokój, o który i tak już drżę czasami. Z całej naszej przeszłości ten jeden dzień, w którym mi pan oznajmił o wynalezieniu dla mnie zajęcia, pozostał mi jasny i błogosławiony. Wspomnienia innych dni zamierz-