Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/49

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO35

— Cóż ona takiego robi? — zagadnąłem.
Wybuchnął śmiechem:
— No, panie, co i jak ona robi, tego ja nie wiem. Ale żeby na tylu, co się tam koło niej kręcili, nikt nie dostąpił żadnego zaszczytu, czy to w formie złączenia dusz przez pocałunek, czy w formie zapomnienia podczas burzy, czy przez litość nad namiętnością, czy na złość mężowi, czy wobec konieczności historycznej...
Przerwałem mu:
— Skądże znowu na tę biedną panią Elizę tyle posądzeń?
— Ja nie posądzam, ja przypuszczam. A opieram moje przypuszczenie na znajomości kobiet, których niema tylu rodzajów, jak się wydaje powieściopisarzom, tworzącym „sfinksy“. Sfinksowatość kobiet polega na ich niepewnej i błahej logice, na którą liczyć nie można, ani też warto o niej pisać studja, — ale instynkty mają bardzo podobne.
Przyznaję, że je sądzę w stosunku do mężczyzn, bo to nas głównie obchodzi. Nie idę ja tak daleko, jak Tołstoj, który twierdzi, że stosunek fizyczny między mężczyzną a kobietą jest w gruncie nienawiścią, chęcią zniszczenia jednej płci przez drugą. Wyradzają się i takie typy, ale wogóle jest to walka dwóch egoizmów, dążących do tego samego użycia. Każda strona pragnie rozkoszy dla siebie. Dobrze, kiedy się te pragnienia spotykają, ale skoro mijają się ze sobą, skoro kolidują, stają się sobie wzajemnie przeciwne i wrogie. Kto kogo wyzyska? — oto cała kwestja. Mężczyzna ma za sobą siłę