Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/56

Ta strona została przepisana.
42JÓZEF WEYSSENHOFF

trochę i na biednego Tomasza. Pan Wyżewski lubił starszego Podfilipskiego, lubił go za jego rozum, za cywilizację zachodnią i za prawdziwy, pełen względów afekt, który Zygmunt mu okazywał. Jegoby może w ostateczności przyjął za zięcia, lecz nie Tomasza, którego miał poprostu za nic — za syna dzierżawcy i poetę.
Położenie zmieniło się zupełnie ze śmiercią pana Wyżewskiego. Śmierć ta ujawniła najgorszy stan majątkowy. Ogłoszono już po okolicy bankructwo i konieczność sprzedaży Cisowa, ale tu wystąpiła na widownię pani Wyżewska, matka Aliny.
Pamiętam tę panią, choć raz ją tylko widziałem. Nie była słodka. Mieszkała w wielkim dworze opustoszałym, bo po śmierci pana Wyżewskiego sprzedano wszystkie kosztowniejsze sprzęty. Stajnia bez koni, wozownie bez powozów, w parku zasiany owies i konopie — wszystko to było smutne, twarde; a pani Wyżewska, ze swą postawą przysadzistą, z siwemi włosami w nieładzie około zwiędłej twarzy, ze wzrokiem jasnym i przenikliwym, krzątała się, dawała dyspozycje ekonomom, jeździła sama za interesami do Lublina. Opieka, ustanowiona po śmierci męża, orzekła, że długi nieboszczyka przenoszą wartość pozostawionej przez niego ziemi, że niema nic do roboty, jak tylko ziemię sprzedać i długi zapłacić, chociażby niezupełnie. Ale wdowa oparła się temu tak stanowczo, że reszta opiekunów musiała ustąpić od swego zdania. Zaczęła się więc ta „babska gospodarka“, o której słyszałem często od pana Zygmunta.
Dziwny był wstręt wzajemny ku sobie tych łudzi nie-