Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/62

Ta strona została przepisana.
48JÓZEF WEYSSENHOFF

miesięcy po śmierci matki; ofiarowała mu ją chętnie, poważnie, pewna, ze spełnia jedno z najmilszych zadań kobiecych — uszczęśliwienie mężczyzny.
W istocie nie widziałem nigdy szczęśliwszego człowieka od Tomasza zaręczonego. Działo się to w Warszawie, więc wpadł do mnie tego samego dnia. Oznajmiwszy fakt, nie mógł się dalej wysłowić, on, który mówił płynnie i wyraziście:
— Widzisz — Ona — to nie jest moja miłość, to moje życie... Pocom ja żył dotychczas? I postarzałem trochę — i pijak ze mnie — i nic wart nie jestem... Ale pomyśl — ona przecie ma wszystko, co tylko kochać można. Ona nie stworzona dla nikogo, albo dla takiego wybrańca losu, że niema co myśleć, abym ja...
Wzruszył ramionami.
— A sama mi powiedziała... niby ręka bogini, wyciągnięta do wskrzeszonego Łazarza — niby święcenie niewolnika na najwyższego kapłana. Czyś ty się kochał kiedy? Nie mogłeś tak — to jest wyjątkowa pozycja dusz względem siebie.
Słuchałem go, jak człowieka, obłąkanego szczęściem, a jednak wtedy najwyraźniej odczułem tę duszę idealisty słabą i lotną, tego poetę dla siebie, nie dla świata.
Nie brakowałoby nic do nowoczesnego raju, gdyby nie potrzeba butów i kucharza. Te zaś szczegóły zapowiadały się niepewnie w nowem małżeństwie. Tomasz nie miał majątku, tylko długi; Cisów zaś był piękną fortuną, ale połowa długów pana Wyżewskiego obcią-