Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/79

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO65

— To się nie zawsze udaje. A przy tem — cóż z tego za korzyść? Chyba zadowolenie miłości własnej?
— Zadowolenie wogóle. — Zna pan Falbankę?
— Panią Darnowską? Spotykam ją tylko na ulicy i zatrzymuję się zawsze, aby na nią popatrzeć, ale osobiście jej nie znam.
— No, to niech się pan jutro ubierze o wpół do 10-tej w smoking — nie we frak — i przyjdzie do mnie. Pójdziemy do niej na herbatę.
— Czy to tak można?
— Już skoro ja panu to powiadam...
Wiedziałem, że pan Zygmunt nie omyli się w sprawach przyzwoitości, ani jest w stanie narazić mnie na rzecz niestosowną; przyjąłem więc zaproszenie.
Pani Anna Darnowska, z domu Falb, pochodzi z zamożnej i wykształconej rodziny mieszczańskiej. Mąż jej, niegdyś osiadły szlachcic, dzisiaj spekulant niewyraźnego gatunku, po niecałym roku pożycia z żoną, opuścił ją zupełnie i nie troszczył się o nią wcale. Ona zaś mieszkała sama w Warszawie i bez męża jeździła zagranicę. Wiedziałem, że pan Zygmunt bywał u niej często, rozciągał nad nią prawie urzędową opiekę i poufałym żartem nazywał „Falbanką“ tę młodą kobietę, którą znał, gdy była jeszcze panną Anną Falb. Obecnie pani Darnowska nie należała właściwie do żadnej warszawskiej koterji. Rodzice jej już nie żyli, mąż ulotnił się gdzieś, podobno do Ameryki. Głownem jej towarzystwem był Podfilipski i ci, których on do niej wprowadził.