Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/89

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO75

— Później! Panie, życie jest za krótkie, zanadto przeciążone zadaniami chwili obecnej, aby się troszczyć o historję przyszłego wieku. Później, kiedy się zestarzeje, nie będzie już na wysokości swego powołania, stanie się nieużytkiem, jak każda mniej więcej kobieta stara, a najwyżej jakąś istotą dodatkową, jak ta pani Malwina, którą umieściłem przy niej dla towarzystwa. Dzisiaj staram się nią kierować i uprzyjemnić jej życie. Później? — to jeszcze daleko: ma dopiero 23 lata. Za dziesięć lat i ja już będę starszy. Zresztą nie usunę się od roli przyjaznego doradcy.
Widzi pan — to tylko słabsze męskie indywidua zajmują się losem kobiety tak, że wszystkie siły swe oddadzą na usługi tej istocie, której brak siły. Mój brat Tomasz jest taki. Ja nie mogę; mam zanadto innej roboty w życiu. Gdybym naprzykład, jak Kostka panią Elizę, rozwiódł panią Annę i ożenił się z nią — palnąłbym głupstwo. Najprzód o kobiecie rozwiedzionej mówią zawsze to i owo, a na żony trzeba wybierać kobiety, o których nic nie mówią — no i osoby zupełnie ze swojej sfery. Powtóre — nie chcę się żenić: dla ludzi czynu małżeństwo jest groźne. Potrzecie — kocham Falbankę, jak siebie samego i wolę, żeby za mnie nie wyszła. W stosunku towarzysko-przyjaznym, w którym obecnie względem siebie pozostajemy, jest wiele obustronnej wygody i przyjemności: obowiązki istnieją te tylko, do których naprawdę poczuwamy siq. Gdyby zaś została moją żoną (uśmiechnął się), wymagałbym od niej więcej — nie miłości, ale reprezentacji. I może-