Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/95

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO81

tem cierpieć, gdyby pani Alina nie zaproponowała mu wtedy objęcia majątku w zarząd. Tomasz zgodził się bez najmniejszego oporu: wszystko w tem małżeństwie szło gładko. Tym sposobem został wilk syty i koza cała: pan Zygmunt miał plenipotenta w kraju, a Cisów zyskał może nawet na zmianie zarządu.
Tak, chociaż nieobecny, działał u nas Podfilipski z oddalenia. A że przytem wiodło mu się, że miał szczęśliwą rękę, wzrastał stale w majątku i w poszanowaniu u ludzi. Jeżeli różne były o nim zdania, to tylko przypisać można „platonicznej naszej zazdrości“, której tak trafnie dopatrzono między błędami narodowemi, a także chwiejności opinji. Wobec historji jednak Podfilipski zostanie wybitnym okazem pokolenia „pracy organicznej“.
Pilno mi przejść do bliższych dnia dzisiejszego wspomnień, do owego roku, który pan Zygmunt przepędził prawie cały w Warszawie. Ostatecznie już sformułowany — jeżeli tak o człowieku można się wyrazić — poważny zasługą i tą pewnością siebie, którą daje powodzenie, zaszczytnie znany, niemal sławny — zabłysnął wtedy całym swym blaskiem. I ja też wówczas, nie opuszczając go prawie, przebyłem jakby drugi uniwersytet w nauczającej jego kompanji. Nigdy tyle nie skorzystałem w szkole życia.
Po trzech prawie latach rozłączenia, z których mam zaledwie jeden od niego list i to w interesie, spotkaliśmy się w Warszawie w porze wyścigów jesiennych.