Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/99

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO85

szłoby mi to z trudnością, gdyż, nie będąc dostatecznie wtajemniczony w angielską terminologję, rozumiałem raczej wyniki, niż wywody szczegółowe, które przez to samo muszą pozostać stracone dla moich czytelników. Pocieszam się jednak nadzieją, że pan Zygmunt mówił mi rzeczy, często powtarzane innym, zdolniejszym do przechowania słów jego w pamięci. Wiem, że miano go ogólnie za wyrocznię w sprawach hodowli i wyścigów; raz tylko bowiem słyszałem, że się Podfilipski nic nie zna na koniach, ale słyszałem to od kogoś, o którym pan Zygmunt miał tę samą opinję. Ja tam wolę wierzyć Podfilipskiemu. W zasadniczych dyskusjach o sporcie, przy których byłem obecny, jego zdanie miało zawsze przewagę.
Mówiono tego roku powszechnie o wyścigach. W lepszem męskiem towarzystwie nie słyszałem nawet innej rozmowy. Był to początek, pierwszy wzlot owego wielkiego porywu ku wykształceniu sportowemu, który ogarnął Warszawę i prowincję i nie ustaje dotąd bynajmniej. Bogatsza młodzież znalazła sobie rzadkie u nas pole do rozwinięcia skrzydeł, ujście dla nagromadzonej w każdem miodem sercu ambicji. Wykształcenie sportowe, popieranie wyścigów, puszczanie własnych koni na tor straciło charakter mody, urosło do rozmiarów powołania, wytworzyło nowy stan, nową arystokrację. Można powiedzieć, że nawet patrjotyzm nasz wszedł na nowe tory.
I pytam się, zastanawiając się nad tą epokową ewolucją w społeczeństwie naszem, do czegoby to doszło,