w niej nie może?... Czyż ma stać ona niżej od Czech, Bulgaryi, Serbii, Argentyny?... Czy Polska od wieku rozszarpana ma być co do anarchizmu w wyjątkowych warunkach, jak to przed laty utrzymywano odnośnie do socyalizmu?...
Można i trzeba walczyć w Polsce z caratem, z moskalami-czynownikami albo ugodową polską burżuazyą, przyjmującą carskie ochłapy wolności, ale wara jakoby kusić się na propagandę idej anarchistycznych!...
W Polsce demokratycznej z Sejmem w Warszawie, z tajnem powszechnem głosowaniem nie można będzie obejść się bez władzy, trzeba mieć prawa kodeksy, milicyę, więzienia, byleby polskie a nie moskiewskie, przez polskich ministrów rządzone!...
Dalej więc zwalczać w Polsce anarchizm...
I żądni monopolu, polscy parlamentarni socyaliści, nie mówiąc już o polskich wstecznikach rożnego gatunku jasno lub między wierszami piszą i głoszą, że anarchizm w Polsce to woda na młyn carskiego rządu i polskiej burżuazyi...
Uświadamiać wszechstronnie robotników o ucisku ekonomicznym podnosić ich godność osobistą, organizować, buntować przeciw wyzyskiwaczom, rozwijać ducha rewolucyjnego, samemu iść w pierwszym szeregu, — to podług naszych socyalistycznych ortodoksów działać na korzyść caratu lub burżuazyi polskiej, bo się nie należy do sekty czy tam partyi A, B lub C.
Absurd czy jezuityzm?
Kto nie zemną, choćby był przedemną, choćby był awangardą rewolucyjnych socyalistów, — wrogiem jest moim, a więc pracuje na korzyść burżuazyi i caratu, a więc... należy go zohydzić, oczernić, zbezcześćić, usunąć jakimbądź sposobem...
I ludzie — nawet inteligentni — jak papugi powtarzają: «Anarchiści to półgłówki, to waryaci, to głupie dzieciaki, to mali burżuje, to złodzieje, opryszki... to prowokatorzy!...»