pod postacią państwa, miasta lub gminy, — pragną, ażeby wszystkie dzisiejsze środki produkcyi stały się wspólną własnością jak słońce i powietrze.
Gdy parlamentarni socyaliści dążą do takiego ustroju społecznego, w którym każdy pracowałby według swych sił i otrzymywał wynagrodzenie odpowiednie do swej pracy, — socyaliści-anarchiści, nie chcąc być ani sędziami, ani taksatorami czyichś sił i owoców pracy, głoszą:
«Niech każdy pracuje według swych chęci i zaspakaja wszystkie swe potrzeby.»
Nietyle jednak różnią się socyaliści od anarchistów pod względem ekonomicznym, — co do uspołecznienia środków produkcyi i zaspakajania potrzeb, — ile w poglądach na drugą wielką przeszkodę do szczęścia człowieka — na władzę.
Już niemal w kolebce niemowlę staje się ofiarą macierzyńskiej władzy. Każą mu spać, kiedy otaczającym potrzebny spokój; każą mu się śmiać, wywijać rączkami, gdy to potrzebne dla zaprezentowania się znajomym.
W dzieciństwie i wieku młodocianym dziecko ulegać musi nieustannie władzy rodzicielskiej. Nosi to nazwę posłuszeństwa i uważane jest za cel wychowania. Mało kto się zastanawia nad tem, jak szkodliwe jest w swych skutkach owo łamanie oporu, naginanie do swej woli, zabijanie wszelkiej samodzielności i tresowanie w uległości.
W szkole znowu dziecko napotyka w ładzę, której musi się poddać; musi słuchać, milczeć i tak myśleć, jak programy nakazują. Zadaniem bowiem dzisiejszej szkoły jest wychować ludzi na silne podpory obecnego burżuazyjnego ustroju.
W życiu prywatnem i publicznem dziś niemal każdy zmuszony jest słuchać kogoś i czegoś wbrew swym przekonaniom, — albo, jeśli jest uprzywilejowany, jednocześnie innym rozkazywać.