nie wyciągała się dłużéj nad pół mili. Odprowadziwszy prezydenta do jego stancyi, krótko powińszowawszy mu szczęśliwego przybycia, rozchodzili się na swoje stancye; na kolacyi nie zostawali, tylko jego przyjaciele i konfidenci.
Noc cała zeszła między tworzycielami trybunału, na przygotowaniu się jak najlepszém, według wziętych miar i porozumianych okoliczności, do odparcia przeciwnéj swojéj strony marszałka i deputatów, a przynajmniéj marszałka, jako głowy trybunału, która miała tysiąc sposobów kierowania innemi członkami po swojéj wodzy, albo téż przeciwne nieskutecznemi czynienia.
O godzinie siodméj rannéj nazajutrz, powinni wszyscy byli, mający być deputatami, zejść się do kościoła farnego, w którym jeden z deputatów duchownych śpiewał wotywę o
Strona:PL Jędrzej Kitowicz - Opis obyczajów i zwyczajów T1.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.