miał stancyą opodal na jakim przedmieściu, (jak pospolicie miewał,) tedy w kalwakacie, jaka się w przeciągu miejsca od ratusza do stancyi zmieścić mogła, jechał do niéj, a drudzy, którzy się pomieścić nie mogli, rozjeżdżali się na swoje kwatery. Jeżeli stancya marszałkowska była blizko ratusza, n. p. w rynku albo w murach miasta, szedł do niéj pieszo, w kompanii panów, otoczony zprzodu i ztyłu mnóstwem assystentów. Tam dawał sutą kolacyą, która zwykle do wpółnocy czasu na uczcie zabierała; nazajutrz, w swojéj domowéj kalwakacie jechał albo szedł na ratusz. Tam zasiadłszy z deputatami, kazał przywołać jaką sprawę, w któréj po zapisaniu komparycyi, znowu do jutra sądy były odwołane; obiad wielki u marszałka, a u prezydenta kolacya, lub téż na wspak, jak im się podobało. Trzeciego dnia następowało powitanie try-
Strona:PL Jędrzej Kitowicz - Opis obyczajów i zwyczajów T2.djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.