pierwszy i drugi wpadłszy w ręce krojczemu, popojeni lada gdzie pod schodami albo pod płotem, niewiedząc o świecie, dopieroż o responsie, spoczywali, albo i wcale pomarli. Nie czynię w tém opisaniu żadnéj exageracyi, bo sam ledwo uniknąłem podobnego nieszczęścia, uciekłszy bez szabli, bez czapki, bez konia, w zastaw niby pewności powrotu zostawionych, pod pretextem pilnéj potrzeby, któréj wymieniać nie należy.
Przecież ten pan rozumiejąc, iż niemasz na świecie nikogo nadeń w pijaństwie mocniejszego, któregoby swoim kielichem corda fidelium nie zwyciężył, czyli mówiąc właściwiéj, nie zciemiężył; trafił na jednego takiego, który go w takim mniemaniu zawstydził. Był to braciszek, kwestarz, bernardyn z klasztoru Wielkiéj woli, czyli Woli Pana Jezusa, w powiecie Opoczyńskim leżącego.
Strona:PL Jędrzej Kitowicz - Opis obyczajów i zwyczajów T3.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.