Cisza panowała we dworze, służba czekająca na pana, którego się co chwila spodziewano, cała się zgromadziła w dziedzińcu i ganku. Dwie panie przybyłe nie śmiały same rozpatrywać się bardzo w przyległych pokojach, na które tylko pobieżnie, uchyliwszy drzwi, ostrożnie — okiem rzuciły. — Pani Zębowska siedziała w krześle, grzejąc się, młoda pani przechadzała zwolna; niekiedy stając przed zwierciadłem, przypatrywała się rumianéj twarzyczce i czarnym swym oczom, — zdając się dziwić, że z temi wdziękami była zmuszoną wydać się za takiego starego grzyba. Tém imieniem zawczasu nauczyła się zwać swojego małżonka, napawając szczególném uczuciem zemsty, którą miała wywrzéć na niego, za to, że się śmiał z nią żenić. Od wypadku w kościele jeszcze się jéj stał nieznośniejszym. Matka musiała ją w narzekaniach powściągać co chwila.
Z drugiego pokoju obok, drzwi szklanne wychodziły na ogród. Na zimę ich nie zatarasowano, gdyż tamtędy bliższa była z folwarkiem komunikacya. Właśnie pani Śniehotowa patrzała w tę stronę, gdy za szybami drzwi ukazała się postać dziwna, zaglądająca do środka. Była to stara żebraczka, w płachtach i chustach, z kijem w ręku, przygarbiona, a zdająca się znać doskonale rozporządzenie domu, bo po chwili namysłu pokręciła klamką i — śmiało, krokiem wolnym weszła do drugiego pokoju — co Domkę obruszyło. Było to zuchwalstwo niesłychane, popełnione z taką zimną krwią i śmiałością, że z brwią namarszczoną patrząca na to młoda pani, oniemiała. Żebraczka drzwi za sobą zamknąwszy, nie zmięszana wcale, wsunęła się powoli na próg, dwie
Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No13 page194.jpg
Ta strona została skorygowana.
IX.