Strona:PL JI Kraszewski Śniehotowie from Romans i Powieść No3 page35.jpg

Ta strona została skorygowana.

królewskiéj pracuje. Przez niego się do wojska nazad dostanę, a żonę i dzieci w dworku osadzę, bo tam jakiś mam na Woli... Gospodarstwo, niech go porwą! — rzecz przemierzła, już mi tu siedzi (pokazał na gardło) na wsi niéma z kim żyć... Słowo daję, że sprzedam Pobereże...
To mówiąc, wstał pan Piętka.
Verbum nobile! jutro na barszcz...
— Będę się stawił — odparł Szczuka.
— Ztąd do mnie, mało co więcéj, jak milka. Jedzie się na Rozwadów, od młynka w prawo, za krzyżem w lewo, od grobelki wprost i dwór już widać... A! gdybyś mi się jeszcze do jéjmości chciał umizgać, a odmówił ją — śmiejąc się dodał Piętka — toby dopiero było szczęście... Ale, komu w drogę, temu czas...
Zawrócił się na pięcie.
— Bądź zdrów Aaronie, arcykapłanie. — I wnet zanucił na odchodném drugę piosenkę:

Z tamtéj strony rzeki kąpała się wrona...
A pan Piętka myślał, że to jego żona...
Hej, Piętko, hej, nieboże!
Wrona żoną być nie może!!

I to mu się wydawało tak śmieszném, że się od drzwi odwrócił, aby się nasycić uczynioném wrażeniem, ale Szczuka już siedział za stołem podparty na łokciu i na ogień spoglądał.
Aaron stał przed nim, jakby tylko czekał oddalenia się szaławiły.
— To były żarty — rzekł, oczyma badając gościa — bo juści pan Pobereża nie myśli kupować?
— Dla czego nie? — odezwał się Szczuka — W istocie okupićbym się gdzieś, choćby w téj okolicy, pragnął...
— Las wycięty, pnie tylko stérczą... nim drugi narośnie, nas nie stanie — mówił żyd — pola zajałowiałe... płotu kawałka całego niéma... — Ramionami ruszył. — Widział pan tego dziedzica, jak u niego w głowie, tak w wiosce. Pobereże miało niegdyś grunta nie złe; las był masztowy, budowle za starosty erygowano nowe... ale to dziś pustki i ruina. Dwanaście tysięcy czerwonych złotych zapłacił ojciec Piętki, a dziś to i dziesięć nie warte... Długu przepaść... Piętka pójdzie z torbami.
Mówiąc Aaron, przestawał co słów kilka, jakby odpowiedzi jakiéjś i głosu czekał; nie odezwał się wszakże pan Szczuka, a że w téj chwili siano na posłanie wnoszono i ludzie weszli, rozmowa się przerwała. Żyd jednak krążył niespokojny.
— Jeśli jaśnie pan w istocie ma ochotę co kupować, a czemu nie Rozwadów? — dodał.
— Czyżby go przedał Śniehota?
— On dawnoby się go zbyć chciał, gdyby kupca znalazł; ale cóż! ludzie sobie mówią, że Rozwadów, jak koń malikowaty; na nim się nie szczęści...
Spojrzał mu w oczy.
— Ludziom się nie szczęści — przerwał podróżny — za co ma majątkowi?
— Jaśnie pan ma słuszność! — odparł Aaron — Rozwadów lepszy, a nie będzie drogi...
— Więc Rozwadów i Pobereże, — zawołał spokojnie Szczuka — nie jestem od tego. Jadę jutro do tego Piętki, waćpan ruszaj do Rozwadowa, i a jeśli się interes złoży, dostaniesz piękny gościniec odemnie...
Żyd się skłonił i jarmułki uchylił.
— Czemu się złożyć niéma! — dodał. — Ja nawet gościńca nie potrzebuję, tylko téj łaski pańskiéj, abym przy arendzie został... bo tu moje dziady i pradziady żyli...
Szczuka westchnął... i głowę skłonił.
— Bądź tego pewnym — rzekł.
— Niech się pan w Pobereżu zatrzyma do popołudnia; ja tam przybędę, — dodał zwolna. — Z naszym panem Śniehotą ja jeden mówić umiém... a z nim nie łatwo.
— Cóż za człowiek? — spytał Szczuka.
Aaron oczy w ziemię spuścił.
— Co mówić? — szepnął — to jest człowiek nieszczęśliwy i po wszystkiém... — Uchylił jarmułki. — Dobranoc jaśnie panu.
I wyszedł.
W czasie rozmowy, niewiedziéć jak i kiedy stara żebraczka zniknęła z izby. Posłanie dla podróżnego było gotowe, rzucił się na nie w ubraniu.


III.

Pobereże, w którém pan Jeremiasz Piętka z żoną, jak mówił, sekutnicą i pięciorgiem dzieci królował, leżało na oddalonéj granicy Rozwadowa. Wieś i folwark były przez Śniehotów dokupione lat temu ze sto, dawniéj należały do Czarneckich, możnéj rodziny, któréj gałąź jedna mieszkała tu i wymarła. Gdy Śniehotowie po nich nie rychło już kupili opuszczony majątek, stary dwór był w ruinach. Połowę jego zrestaurowano, pół pozostało z pozabijanemi oknami i drzwiami dla nietoperzy i szczurów. Czarneccy byli ludzie bogaci i żyli po pańsku, — w opuszczonéj domu połowie mieściły się sale z poopadłemi sufitami, komnaty ogromne bez posadzek, korytarze, kaplica; do tego wszystkiego nikt teraz nie zaglądał,