Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 48 Ł 1 3.png

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobry jesteś. Ja od kilku tygodni zastępuję ciebie, latam jak oparzony, nie mam dniem ni nocą spokoju, zarzynam się, gdy ty uciekasz z domu, aby mi nie być w niczém pomocą, i chcesz, abym świeżo potém i wesoło wyglądał.
Strzelecki zerwał się, aby go uściskać.
— Wiesz, panie Witoldzie, że ja biedny człowiek, nie zdałem się do niczego. Gdybym ci pomagać chciał, popsułbym, czegobym dotknął. Sam ty mnie wypędziłeś z domu.
Obejrzał się, mówiąc to, ku żonie, jakby się od niéj spodziewał potwierdzenia, a zobaczywszy ją zasępioną, pochwycił za rękę i pocałował.
— I ty na mnie koso patrzysz! — zawołał.
— Ja? ale wcale nawet nie spojrzałam na ciebie — odparła hrabina. — Myślę o jutrze.
— Ja zupełnie jestem spokojny, zdawszy je na Zawiszę-Witolda — rzekł, śmiejąc się Strzelecki. Wiém, komu zaufałem.