Trudno opisać jak ją przyjęła hrabina. Spadło to piorunem na nią.
Wrażenie, które na niéj Lutek uczynił było zatarte, a zjawienie się jego teraz groziło komplikacyą z Bartskimi, z któréj nie wiedziéć jak wyjść było.
Hrabia Witold, wezwany na ratunek, nie wiedział co czynić, co radzić. Powracać do kraju dla przerobienia tego, co się zrobiło? narazić się na plotki, skandale, potwarze, gdy za granicą tak było spokojnie i błogo, za nic w świecie nie chciała Idalia. Zmilczéć i nie dawać znaku życia, zdawało się najrozumniejszém.
Ale za cóż prawdziwy potomek Bartskich miał być pozbawionym ogromnéj fortuny, z któréj (staruszkowie byli w wieku tak podeszłym) hrabina Idalia mogła téż korzystać?
Nad tém się należało zastanowić. Strzelecka postanowiła dla rozpatrzenia się bliższego w tém pojechać do Warszawy. Wezwany do towarzyszenia hrabia Witold, stanowczo odmówił.
— Jedź, jeśli chcesz, ja nie jadę. Ani wiem, ani rozumiem, jak się to może skończyć. Zawikłana rzecz, brudna, a jak ją wezmą starzy Bartscy, nie można przewidziéć. Nuż z tego wyniknie proces kryminalny.
Zachwiała się hrabina Idalia, trwała niepewność dni parę. Wbiegła potém rano do Witolda.
— Jadę incognito — rzekła — nigdzie się nie będę pokazywała, zobaczę się tylko z synem, dowiem coś może o Bartskich, coś postanowię... nie mogę się oprzéć temu — jadę.
Chociaż panna Rozalia równie była przeciwną podróży pani jak przyjaciel, Strzelecka nie dała się zatrzymać. Napisała zaraz do męża, aby na nią czekał w Warszawie, odpowiedziała słów kilka Pawłowiczowéj, i para ją już uniosła na Wiedeń do Warszawy.
Zapowiedziane przybycie nikogo nie uszczę-
Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 64 Ł 1.png
Ta strona została uwierzytelniona.