Strona:PL JI Kraszewski Banita 1843.djvu/2

Ta strona została skorygowana.

rują i wesoło pomykają daléj a daléj! Płaski to kraj i nie znajdziesz w nim pięknych widoków, od których oczu oderwać trudno w wołyńskiéj ziemi, na Podolu. Ale kawał to ziemi żyznéj, wdzięcznéj, a temu co się na niéj urodził miły, piękny nawet. Bo co sercu drogie, to i oczom piękne, a nie jeden w najpiękniejszym świecie, który Bóg na zadziwienie ludzkie stworzył, westchnął za swoją krainą, bo swoja! bo na niéj pogrzebał połowę życia i wszystkie pamiątki.
Podlasie ma żyzność Wołynia, a wygody Polesia. Jak samo nazwisko oznajmuje, kraj to przecięty gęstemi lasy, dostatek w nim zwierza do łowów, dostatek łąk i wypasów, a wydarta niwa gliniasta, rodzi jak wołyńska. Lud w nim silny, zahartowany na zimno i spiekę; są strony w których wieśniacy całkiem nawet czapek użytku nie znają, gęstemi włosy okrywając się tylko od zimna i gorąca. Jak w każdéj krainie gór lub lasów, gdzie mnóstwo niedościgłych zakątów, pełno miejsc tajemniczych, tak i tu niezliczona liczba powieści, przesądów, skazek krąży w ustach ludu. W łozach co gęsto zbite z trzcinami szumią nad brzegami rzek i stawów, siedzą djabli, dusze zaklęte i wilkołacy wyją nieraz w nocy, nie daleko dworu, a po lasach pędzają się tajemnicze zwierzęta, które tylko pojedynczym strzelcom się ukazują...
A kraj to nie pusty, nie dziczyzna, szlachty w nim, z Mazowsza osiadłéj pełno, są całe osady herbowne, w których pan brat za sochą przy zardzewiałéj szerpetynie chodzi.
Ba i miast nie braknie, i rezydencij pańskich. W Kodniu, z dawien dawna przesiadują panowie Sa-