Strona:PL JI Kraszewski Banita 1843.djvu/58

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ IV.
Starosta.

W dworku pana Stanisława cicho było i spokojnie, piękny wieczór letni, wieczór wiejski otaczał siedzibę; w jego blaskach jaśniejącą wśród pustéj okolicy. — Niebo całe było w płomieniach, choć słońce już zaszło, za porwane obłoki. Chłód wiał ze wschodnim wiatrem, szumiącym w gałęziach nie dalekiego brzozowego gaju. — Wszystko umilkło, uciszyło się, uspokoiło, do snu układło i jedne drzewa tylko gwarzyły ponuro, smutnie, cicho. — We dworku otwarte były okna, na wpuszczenie miłego, a rzadkiego chłodu, w skwarne lato.
W izbie na lewo, siedzieli wszyscy goście i sam gospodarz; rozmowa ich nabierała charakteru pory dnia,