Strona:PL JI Kraszewski Banita 1843.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

spory gaj dębowy w kwestji będący, którego obie strony nie używały, ad futuram decisionem Sądu; i z dawien dawna strzegły — Podstoli, nagle, posyła fury i tnie w pień — podskoczył Miecznik na krześle, gdy mu o tém znać dano, nuż ludzi, nuż chłopstwo, officjalistów, dwór, kto żył, sami na koń, plebs per pedes, na miejsce lecą. Ale już furtive uwieziono drzewo i pnie tylko gołe stérczały, świadcząc o dopełnionym rabunku.
Ojciec nic mając co już czynić, wydał pozew o gwałt, najście, o dezolację majętności, w terminach nie bardzo delikatnych. Podstoli gorzéj jeszcze rozjuszony, ozwał się — Kiedy wisieć to za obie nogi — Znowu w las fury.
Ale ojciec dowiedział się w porę, i gdy mrokiem rannym, naszli rozbojcy w las, osoczywszy ich chłopstwem jak niedźwiedzi, pobrał, zagrabił bydło, wozy, bo sukmany i koszule nawet, tak że odprawił nachodzców, jak się porodzili na świat.
Z tego się urodził długi, process i animositas fatalna, z któréj przyszło do osobistych pogróżek i zasadzek. Ale gdy ojciec mój, jako na prawego szlachcica przystało, wszystko czynił po dniu i otwarcie, to Podstoli, natura chytra, po złodziejski się zakradał. Wyzywał kilkakroć na rękę ś. p. ojciec, ale Podstoli, dla różnych okazji, stanąć wymawiał się, preferując czyhać po drogach, po karczmach, chrustach i stawiać zasadzki.
Przyszło do tego, że ojca mego doszły wieści, jakoby gotował się nań nocny napad, czemu wierzyć nie chciał śmiejąc się i ani pomnożył ludzi przy sobie, ani ostrożności żadnéj zachował, nie chcąc bojaźni pokazać. Tandem nocy jednéj jakoby zbójcy jacyś, Podstolego przyjaciele, pozbierana hałastra którą żywił, propter como-