Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.
96

jąc w paluszkach batystową chusteczkę — to prawda! Lepiej jest ażeby młody chłopak w wyższych sferach nawykał do przyzwoitego zachowania się, do szanowania przynajmniej pozorów... bo — niestety! — kochana babciu! — i w tym naszym lepszym świecie trafiają się różne historye...
Księżna wpatrzyła się w mówiącą — biedna jej głowa coraz silniej drżała. Zbladła trochę, wargi jej poruszać się zaczęły, ale odezwać się nie śmiała.
— Zupełnie podzielam zdanie babci — mówiła dalej hrabina — o tyle o ile nasze towarzystwo jest istotnie czem być powinno i czem niegdyś było... Niestety! dziś nawet takie osoby, jak ta nasza kochana, nieoceniona, genialna księżna Matylda, zaraziwszy się zagranicą ideami nowemi, nasze salony coraz mniej jednorodnem zapełniają towarzystwem...
Potrząsnęła główką.
— Babcia sobie wyobrazić nie może, co to za mozajka była wczorajszego wieczora... O kogośmy się tam nie ocierali!
Zachmurzyła się księżna.
— Dolfek mi o tem wcale jakoś nie wspomniał — szepnęła.
— Bo może nawet nie poczuł tego — przerwała hrabina — ale my!....