Nie dokończyła znacząco.
Księżnie dość było tego aby ją trwoga ogarnęła, chciała jednak odwrócić rozmowę, aby nie pokazać tego...
— Aleście się bawili dobrze?
— Doskonale! zaprzeczyć temu niepodobna. Księżna w roli subretki jest czemś nieporównanem. Ani G...r, ani żadna artystka z powołania jej nie wyrówna. Admiruję ją jak cały świat, ale niemniej, nawet z jej talentem, jabym tego fartuszka nie przypięła. O! nie!
Żywiej to powiedziawszy, hrabina zamilkła i spuściła oczy skromnie. Staruszka na wspomnienie teatru i artystek widocznie posmutniała, utkwiła wzrok w swojej robocie, głowę podtrzymując ręką: draga dłoń jej konwulsyjnie drżała. Żaden z tych ruchów, żadne z tych wrażeń, do odgadnienia łatwych, nie uszło oka przybyłej pani.
— Oprócz księżnej naszej — mówiła dalej — w roli naiwnej, z talentem występowała, śliczna bardzo, bo że jest nią, sprawiedliwość jej oddać potrzeba... jak anioł piękna, córka, podobno jakiegoś dymisyonowanego pułkownika... Nazwiska nie pamiętam... Miała też nadzwyczajny sukces.
Mężczyźni, nie wyjmując starego Mountcastle, ani waszego biednego Dolfka, wszyscy w nią
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.
97