Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
103

stołu przybywał, raz na zawsze zaproszony, nie chybiający nigdy, stary domu przyjaciel, który wychowywał Rudolfa, abbé Voisin.
Był to księżyna spokojny, łagodny, tolerujący wiele, na dużo rzeczy obojętny, niechętnie wdający się w polemikę, słowem, jeden z tych duchownych dawniejszej szkoły, w których wiek XVIII ostudził usposobienia bojownicze i żądzę propagandy. Charakter miły, obejście się w salonie, nacechowane formami wielkiego świata, prawość charakteru, czystość obyczajów, zaleciły go dawniej księżnie, która po ukończonem wychowaniu wnuka stałą dlań przyjaźń i wdzięczność zachowała. Rudolf też kochał go bardzo i szanował...
O kwadrans na drugą, gdyż w domu tym wszystko szło z zegarem, nie chybiając nigdy — cichy, powolny chód abbé Voisin dał się słyszeć, i maleńka jego figurka, z żółtą twarzyczką, z policzkami wpadłemi, małemi oczkami zmęczonemi i przymrużonemi, ukazała się w progu z ukłonem. Okrywała go sukienka czarna, a z dawnych zwyczajów zachował abbé trzewiki i pończochy, których i zimą nie zrzucał.
Rozmowa zawsze się rozpoczynała od pogody i zimna, od stopni na termometrze, stanu ulic