Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
108

— Panna pułkownikówna Maholich — przerwał Rudolf — jest osobą bardzo dobrze wychowaną, a kiedy księżna ją przypuściła do towarzystwa...
— Przecież wiesz że ona i artystów z powołania wprowadza do swego salonu — odpowiedziała księżna i zatrzymała się trochę...
— Ja tego nie biorę na seryo — dodała — bo to jest dzieciństwo, ani ty, spodziewam się... ale mi niemiło że ludzie mówią o tem...
— Zdaje mi się — odparł zamyślony Rudolf — że oprócz hrabiny, nikt pewnie nie mówi o tem, bo nie było o czem. Musiałem być grzecznym jak wszyscy... a... doprawdy...
— Wszyscy bo podobno — przerwała babka — nazbyt się kręcili około tego dziewczęcia... a ona miała, jak powiada hrabina, nazbyt zalotną być dla wszystkich. Już to samo powinno od niej odstręczać... widać, że dziewczę jest płoche. Z tego co mi mówiła kuzynka, domyślam się że wychowania bardzo dobrego odebrać nie mogła... Proszęż cię, Dolfku, daj mi słowo, że szukać jej, i o bliższą z nią znajomość starać się nie będziesz. Uczyń to dla mojego spokoju. Nie chcę aby ludzie płochym cię trzpiotem zwali, wiesz jak ja tego nie lubię...