— Babciu kochana — żywo przerwał, rękę ej całując wnuk. — Jakże ja mogę zaręczyć że znowu gdzie, w jakim domu jej nie spotkam? A niegrzecznym być babcia nie pozwala.
Księżna spojrzała nań błagająco.
— Daj mi tylko słowo, że się starać nie będziesz odnawiać znajomości. Wiesz czem ty jesteś dla mnie, jedynaku mój... lękam się, nie chcę aby mi kto ciebie odbierał. Jestem o skarb mój zazdrosną.
Wymówiła wyrazy te z takiem przejęciem, wyciągając ku niemu ramiona, że Rudolf zapomniał o wszystkiem, nawet o tych czarownych oczach, o których od dni kilku marzył ciągle, i przyklęknąwszy przed babką, całując jej ręce, uspokoił ją zupełnie.
Uściskała go staruszka, a łzy stały w jej oczach. Wydał się jej tak do syna podobnym, do tego ojca, po którym spadku krwi się obawiała.
— Babciu droga! bądźże spokojna! — szepnął Rudolf wychodząc.
Ale za progiem stanął jak wryty — serce mu się ścisnęło — wyrzec się jej! wyrzec na wieki!! To nad siły!!