Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
111

syonowanego pułkownika. Kwestyi tej nie umiał sam rozwiązać, a że o Rolinę więcej szło niż o niego, że on nigdy nic nie poczynał bez jej przyzwolenia, wierząc w jej rozum i znajomość świata; — w chwili gdy zasiadali do podwieczorku, głośno zadał jej pytanie, jakby postąpić należało.
Rolina wprawdzie pragnęła bardzo utrzymania tych znajomości i zawiązania stosunków, ale była zarazem dumną — namyśliła się trochę.
— Nie, nie — odparła stanowczo potrząsając główką. — Ojcu nie wypada tak się ubiegać o te znajomości; miałoby to pozór jakbyś ich sobie życzył dla mnie, jakbyśmy my napraszali się i żebrali względów u ludzi.
— Ależ to prosta grzeczność, wyrzucenie biletu — rzekł pułkownik — należąca tym którzy sami pierwsi szukali ze mną znajomości.
— Tak — odparła Rolina — być może iż w świecie to jest przyjętem, ja nie wiem... ale, niech ojciec poczeka. Spieszyć się nie należy. W ostatku, gdyby się to okazało nieuchronnem, zrobimy wybór... Ja nie potrzebuję się napraszać... nie chcę.
Trochę rozdrażnienia tem zaniedbaniem dnia dzisiejszego brzmiało w głosie Roliny, chociaż miała się czem pocieszyć. Trzy prześliczne bu-