tów. Była dosyć dobrze znajoma z kupcową, badała zręcznie, nie zdawało się ażeby proszono o zachowanie tajemnicy, jednakże nic się nie dowiedziała.
— Jak pani chcesz ażebyśmy pamiętali komu się co sprzeda? jak ten ktoś kupujący wyglądał? Tyle się tu osób codzień przesuwa! — w większej części zupełnie nieznajomych. Jeden tylko z tych bukietów, przypominam sobie, kupił młody, piękny chłopak, syn bankiera Morimera — chociaż i za to ręczyć nie mogę! Tak mi się zdaje! Znacie go?
P. Balbina nie przyznała się do znajomości, chociaż Rolina tak mało tajemnic czyniła ze wszystkich swych stosunków, tak często rozgorączkowania w sobie ukryć nie mogła, że kilka razy o nim przed swą towarzyszką wspominała. Boehm powróciła ze swej wycieczki z jednym tylko domysłem, który najmniej był pożądany.
Nazajutrz Rolina nie wychodziła wcale; miała przeczucie gości, była ich niemal pewną, a że bez ojca przyjmować jej samej nie wypadało, na pułkownika, który, stęskniwszy się za antykwaryuszami, już się do miasta wybierał, położyła sekwestr i zmusiła go by pozostał. Nie prosiła go o to, ale, zwykłym sposobem, wydała rozkazy.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
114