Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
119

aby się czegoś pewniejszego o gościu dowiedzieć, w sposób najniezręczniejszy badać go próbował.
Amerykanin jednak, mimo całej swej niezgrabności, miał baczenie na siebie i pochwycić się nie dawał. Zbywał go ogólnikami.
Maholich spytał go od jakdawna podróżuje po Europie.
— O! rok już przeszło jestem na kontynencie — rzekł don Esteban. — Było mnie wszędzie pełno. Czas jakiś bawiłem w Londynie, trochę potem w Paryżu... Byłem ciekawy Madrytu.. ale ten mi się nie podobał. Dostawszy się teraz do Wiednia przyznaję się, że nie mam ochoty tak rychło się ztąd wyrwać. Znajduję stolicę tę bardzo przyjemną, bardzo gościnną, mogę powiedzieć, że jestem nią zachwycony.
— Jeżeli pańskie interesa gdzieindziej go nie powołują — przerwał Maholich — dlaczegożbyś nie mógł pozostać z nami?
Na wspomnienie o interesach, amerykanin zrazu zaniemiał, obejrzał się, pomyślał i dodał zwolna cedząc.
— Interesa moje nie wymagają wcale powrotu do Ameryki. Zresztą zależy to od wielu okoliczności...
Pułkownik zagadnął zbyt napastliwie o ziem-