Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.
121

Rolina też ożywiła się i rozweseliła posłyszawszy to, zbliżyła się nawet do gościa, który tak lekko mówił o pół milionie dolarów, i uśmiech jej stał się słodszym jeszcze.
Maholich pośpieszył z informacyami, przytaczał wiadome mu ceny kilku większych posiadłości, daleko przystępniejsze. Ale don Esteban wymagał wiele, potrzebował stajni obszernych dla koni powozowych i wierzchowych, wozowni, oranżeryi, nareszcie i salonów kilku i apartamentów dla gości i lokalu dla służby licznej.
Wszystko to kazało się domyślać pańskiego trybu, i odpowiednich do tego zasobów. Zdawało się więc nie ulegać wątpliwości że nabab był majętny bardzo, choć Rolinę ciągle to uderzało, że — lokajskie czasem miał ruchy i minę.
Maholichowi, równie niezgrabnie jak wprzódy udało się niedyskretne wtrącić pytanie o rodzinę, którą don Esteban mógł pozostawić w Ameryce.
Trochę zniecierpliwiony już gość odparł dosyć szorstko, że nie miał nikogo z rodziny, oprócz starej matki, która za nic w świecie nie chciała się przesiedlić do Europy.
— Co do mnie — dodał — gotówbym nie powracać do nowego świata... Życie w Europie