Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
123

Rozmowa doszedłszy do tego punktu kulminacyjnego, dalej już stawała się prawie niemożliwa. Zabiegła odrazu zadaleko.
Wymieniono więc parę wejrzeń znaczących, w przekonaniu Roliny mających przykuć tego człowieka do jej stóp i don Esteban się oddalił, prosząc o pozwolenie bywania w domu, dla którego i t. d.
Maholich nietylko go wyprowadził do przedpokoju, ale sam własnoręcznie podał mu futerko.
Powróciwszy do saloniku zastał córkę z takim wyrazem tryumfu na ślicznej twarzyczce, tak szczęśliwą i rozpromienioną, iż począł od uściskania jej.
— No! — zawołał — co temu toś głowę zawróciła.
— Proszę mi tylko w niczem się nie sprzeciwiać, nie przeszkadzać, nie mięszać się do niczego... i gry mi nie popsuć! — odparła popędliwie Rolina. — Jak zaczęłam tak dokończę.
Nie mieli czasu dłużej rozmawiać o tym przedmiocie, gdyż dzwonek u drzwi dał się słyszeć znowu, Rolina co prędzej usiadła, starając się uspokoić, aby przybywający nie zastał jej tak wzruszoną. Ale — któż to mógł być?
Służąca nie przyszła oznajmić nikogo. W pro-