Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
125

Maholich z okrzykiem obie ręce podniósł do góry, wołając.
— Saperment! hrabia!!
Rolina żywo podbiegła ku niemu.
— Ależ bo zmieniłeś się, hrabio!
— Zestarzałem! nieprawdaż?
— Nie, ale z młokosa wyrosłeś na mężczyznę...
Witano się bardzo serdecznie.
— Wieleż to my lat nie widzieliśmy się? — począł Maholich.
— Pięć lat, pięć z okładem lat, których na pannie Rolinie nie znać wcale — mówił przybyły — ależ jabym ją poznał wszędzie... Pułkownika także... Tylko ja tak się musiałem strasznie zmienić.
Pięć lat temu, pułkownik jeszcze w czynnej służbie, dowodząc regimentem arcyksięcia ..... stał z nim podówczas w Galicyi, około Przemyśla, a główną kwaterę miał w Broniszewicach, należących do ojca Staszka Bronisza, naówczas kończącego jeszcze swe studya uniwersyteckie.
Maholich miał tam z sobą naówczas Rolinę, nieodstępną od niej panią Boehm i — sierotkę, dziewczę którem p. Balbina serdecznie się opiekowała, a Rolina cierpieć jej nie mogła.