Nadchodząca p. Boehm, która chciała dać znać że pora obiadowa nadeszła, z równą serdecznością przywitała Bronisza, bo i ona z pobytu tego na wsi miłe wyniosła wspomnienie.
Stach natychmiast witając się z nią, spytał o jej wychowankę, lecz na wzmiankę o niej, na którą Boehm zmięszana, cichym szeptem odpowiedziała, — twarz Roliny zapałała gniewem, pułkownik odwrócił się zakłopotany patrząc w okno, i Bronisz postrzegł iż dotknął jakiejś drażliwej rany. Nie mogąc się domyśleć co to było, musiał zamilknąć. Wszyscy stali posępni.
Dla pani Boehm miłostki Roliny ze Stachem nie były tajemnicą, ale teraz, po latach tylu, nie przypuszczała ażeby one odżyć miały na nowo.
Po chwili przykrego milczenia, Bronisz zwrócił się do Roliny, jeszcze nachmurzonej i starał się zmieniwszy przedmiot rozmowy — rozweselić ją znowu. Nie bardzo mu się to powiodło, a że pora obiadowa nadchodziła, pożegnał Maholichów, zapowiadając nowe odwiedziny i rozmarzony, z bijącem sercem zbiegł ze wschodów.
— A! jakże ona jest piękna! — powtarzał — jak bosko piękna! Jak ja ją kocham! I nie jest
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.
133